Ryszard P., ps. „Krzyś” urodził się w 1953 roku. Janusza P., ps. „Parasol” – późniejszego pruszkowskiego gangstera – znał od lat dziecinnych; dorastali razem wśród odrapanych żbikowskich kamienic. Na początku lat 90-tych założyli i prowadzili wspólnie dyskotekę „Kaskada” w podwarszawskim Brwinowie. „Krzyś” należał do osławionej grupy znanego pruszkowskiego watażki lat 70-tych i 80-tych – Ireneusza P., ps. „Barabasz”, która zajmowała się głównie włamaniami do mieszkań i drobniejszymi kradzieżami.
„Zdecydowanie nie zaliczał się do najważniejszych w grupie pruszkowskiej. Co prawda nie można powiedzieć, że się do niego nie przyznawali, czy kierowali go w odstawkę, ale ten gość miał zawsze ze sobą jakiś problem. Powszechnie uchodził za zwyrodnialca, podobnie jak kiedyś „Fragles”, który lubił znęcać się nad innymi z konkurencyjnych grup.” – ocenia po latach Jan „Majami” Fabiańczyk – świetnie znający środowisko warszawskiego półświatka, były policyjny „przykrywkowiec”. A jak, obiektywnie ocenia dziś Ryszarda P. Jarosław S., ps. „Masa”?
„Obiektywnie? Zbój, a tak naprawdę – psychopata. Lubił mnie, lubił Grześka, ale spójrzmy prawdzie w oczy – walnięty pacjent, który po pijanemy pobiłby wszystkich. Gnębił każdego, jemu się wszystko nie podobało. Należał do finezyjnych złodziei – jak miałeś przy sobie pieniądze, to ci nie wyjął z kieszeni banknotów, tylko odsunął połę marynarki i urwał wszystko razem z podszewką (śmiech). „Bezczel” pierwszej wody, lojalny wobec tych, z którymi musiał się liczyć, ale jeżeli nie musiał się z kimś liczyć i jeżeli ten ktoś miał dużo pieniędzy, to zaraz była afera i: „Daj! Daj!”
Grzegorz Ł., ps. ”Mięśniak” wypowiada się o osobie „Krzysia” następująco:
„Mam świadomość, że niewielu „pruszkowiaków” pałało do niego sympatią, miał wybitnie zadziorny charakterek. Jeżeli chodzi o moje relacje z „Krzysiem”, to określiłbym je jako nieco więcej niż poprawne. Na polecenie „Masy” pomagałem Ryszardowi, gdy przebywał w więzieniu. Panowie się lubili; „Masa” odsprzedał mu kiedyś swoją furę – Merdecesa Seca 140 – przekozacką S-klasę z 5 litrowym silnikiem, auto-szatan, piękne. ”Masa” zawsze bardzo dbał o tę brykę. Cóż, szkoda chłopa, widziałem go ostatni raz w „pudle” i już wtedy w jego wyglądzie można było dostrzec wyraźne efekty wyniszczającego organizm nowotworu.”
A „Masa” dodaje:
„Co prawda, przeszedł później do „starych pruszkowskich”, ale zadzwonił do mnie: „Jarek, muszę przejść, bo to są moi koledzy, muszę trochę grać, będę starał się łagodzić konflikt”. Rozmowa miała miejsce w czasie, gdy już się ukrywałem.”
Ryszard P., ps. ”Krzyś” zmarł 22 maja 2004 roku w wieku 50 lat.