Jestem świeżo po seansie nowego filmu dokumentalnego „Oszust z Tindera” (reż. Felicity Morris) traktującym o oszuście, który podaje się za syna miliardera, słynnego koncernu diamentowego – Simona Levieva.
Leviev (jak się okazuje Shimon Hayut) jest oszustem, który posiadał konto na portalu randkowym Tinder. Swoje zdjęcia, które publikował często były wykonywane w kosztownych, pięciogwiazdkowych hotelach, jachtach czy drogich garniturach. Omamial kobiety – tu mam jednak mieszane uczucia co do motywacji bohaterek.
Dokument jako dzieło filmowe jest świetnie poprowadzone. Początek produkcji był dość nużący, jednak jego tempo wzrasta fraz z faktami. Ukazuje dziennikarskie śledztwo, które jest rzetelnie prowadzone z determinacja i dozą adrenaliny. Zdecydowanie trzeci akt filmu jest tutaj najbardziej przyciągający uwagę widza.
Moralny aspekt filmu – moja opinia
Każdy ma prawo pragnąć miłości, natomiast nikt nie ma prawa wykorzystywać tego, jak bohater dokumentu. Film rozpoczynamy rozmową, gdzie jedna z ofiar opisuje swoje motywację w założeniu Tindera. Nie są to bynajmniej pobudki miłosne a bardziej chęci dozowania adrenaliny (cóż…w tym przypadku było jej aż za dużo). Zobrazowane zostały jako kobiety, które w szczególności zainteresował fakt jego majętności. Pierwsza randka odrzutowcem, kolacja pełna kawioru, potem seks w pięciogwiazdkowym hotelu z czułymi słówkami. Potem „daj mi na kolację, bo jestem ścigany”
Bohaterki dawały mu pieniądze bez sensu, zaciągając się na potężne sumy . Jedna z kobiet imprezowała z nim (mimo iż nie była nim zainteresowana ale stwierdziła że fajnie będzie mieć takiego przyjaciela) a wszystkie łączy fakt że są po prostu naiwne? Nieporadne? Oszust jest godny pogardy, jednak czy właśnie nie wodą na młyn są właśnie tego typu ludzie? Mężczyzna w filmie jest mocno pokazywany jako skonfliktowany z matką – jednak nie znamy jego backstory. Być może to jego trudne dzieciństwo? Cokolwiek by to nie było, nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla jego „modus operandi”
Z czasem wysyłał każdej jedną tę samą historię, że jest śledzony przez wrogów, nie może posługiwać się swoimi kartami kredytowymi. Zmanipulowane kobiety szybko zakładały rachunki na swoje nazwiska z wysokim limitem, aby Simon mógł przeżyć. Nie bronie tutaj oszusta ale taki dokument powinien mieć puentę w stylu „nie bądź naiwną idiotka, bo żaden milioner nie chce byle jakiej z Tindera” . Zakładam, że milioner ma pełne katalogi modelek, stać go na „eskorty” z urodą o jakiej nam się nie śniło i nie potrzeba mu do tego internetowych znajomości.
Zdaniem Felicity Morris, bohaterki filmu udowodniły, że siła kobiet jest nie do przecenienia.
Simon nie wierzył, że jego historia kiedykolwiek zostanie upubliczniona. Udowodniłyśmy też, że nigdy nie można cierpieć w milczeniu. Jest wiele ofiar, które zostały skrzywdzone w podobny sposób. Trzeba odważyć się i opowiedzieć głośno o tym, co się przeżyło – mówiła twórczyni netfliksowego hitu.
Przechodząc do ataków. Nie mieściłoby mi się w głowie, że taki bogaty biznesmen nie zadbał o coś tak oczywistego, jak swoje bezpieczeństwo. Kobiety często nadużywają słowa „red-flag” – gdzie ono podziało się w momencie, kiedy bogaty mężczyzna po pierwszej randce prosi Cię o zaciągnięcie potężnego kredytu i jeszcze zostajesz napadnięta przez grupe teatralną? Koniec końców Simon dostał jakiś śmieszny wyrok po czym coś tam zarobił i siedzi w Izraelu, mając kolejna ofiarę przy sobie.
Właściciele i twórcy aplikacji „Tinder” wystosowali oświadczenie:
Przeprowadziliśmy wewnętrzne dochodzenia i możemy potwierdzić, że Simon Leviev nie jest już aktywny na Tinderze pod żadnym ze swoich znanych pseudonimów.
Już „zbierając” tę historię w całość. Jedyną kobietą, która spośród ofiar była ostatnia, która sprowadziła go „do parteru” podstępnie sprzedając jego kosztowne ubrania w internecie. Pozostałe zorganizowały zrzutki na spłatę swoich długów. Uważam, że za swoje głupie decyzję się płaci, wykłada z własnej pensji i to tyczy wielu zbiórek/ zrzutek również w Polsce. Ta pierwsza chciała życia jak w bajce, no i dostała… na chwilę, a potem kryminał, thriller i film akcji w jednym. Produkcja Morris pokazuje obie strony medalu, że konsekwencje, głupota zawsze odbija się obu stronach. Jednak zostawia pytanie: Czy nie za szybko chcemy żyć luksusowo?
Po seansie swoje oświadczenie wyraził sam Hayut, wyrażając się w gorzkich słowach o przeboju Netflixa:
Dziękuję za otrzymane wsparcia. W najbliższych dniach podzielę się swoją historią, gdy znajdę sposób, aby opowiedzieć wszystko jak najlepiej i z szacunkiem dla siebie oraz osób zainteresowanych. Zanim to nastąpi, miejcie otwarte umysły i serca – napisał „influencer”.
Obejrzałem ten film i muszę przyznać że koleś był dobrze zorganizowany miał wszystko poukładane.Ale i tak karma powróci,życzę mu tego.
Przykro pisać ale baby naiwnie myślały że króla znalazły i slały kasę ?wierząc że nagle ich książę jest uprowadzony ludzie to nie jest Nelsona z uprowadzonej ?głupich nie sieją pożyczać kasę i slać i jeszcze karty no ludzie bez jaj…