Dokładnie 23 lata temu, a więc 31 marca 1999 roku doszło do krwawej, zbiorowej egzekucji w restauracji „Gama” na warszawskiej Woli. O samym przebiegu zamachu napisano już niemal wszystko. Niemniej przypomnijmy, że tego dnia w wymienionym lokalu spotkali sie mafijni bossowie „Wołomina”, Marian K., ps. „Klepak” vel „Maniek, Ludwik A., ps. „Lutek”.
Towarzyszyli im trzej kompani: Olgierd W., ps. „Łysy”, Mariusz Ł., ps. „Piguła” oraz Piotr Ś, ps. „Kurczak”. Restaurację „Gama” zwykł „Klepak” nazywać swoim biurem. Prowadził tu rozmowy z interesantami. Około godziny 13-tej w lokalu pojawił się nieznajomy mężczyzna, rozejrzał się po wnętrzu i wyszedł. W chwilę później do „Gamy” wpadło trzech zamaskowanych kilerów.
Wyposażeni w karabin maszynowy, pistolet i dubeltówkę, szybko zbliżyli się do stolika, przy którym siedzieli biesiadujący bossowie i stając niemal twarzą w twarz otworzyli ogień. Gangsterzy nie mieli najmniejszych szans. Po chwili podłoga restauracji zalana była krwią zmieszaną z wodą chlustającą z podziurowianych kulami kaloryferów. Zabójcy opuścili lokal równie szybko, jak się pojawili.
Cudem nie ucierpiała wówczas żadna osoba postronna, choć prujące powietrze pociski zdewastowały ściany i rozbiły szyby w oknach. Od spektakularnej maskary na Woli minęło już przeszło 20 lat, ale jej wspomnienia wciąż są żywe i wciąż budzą emocje, a nazwa „Gama” do dziś kojarzy się głównie z opisanym wyżej wydarzeniem.
Zamach w „Gamie” był pierwszym aktem porachunków grup przestępczych na tak dużą skalę. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby kilka osób „odpalono” równocześnie w jednym miejscu. Niemal, jak w słynnej egzekucji wykonanej na sześciu gangsterach – członkach gangu Morana – w garażu SMC Cartage Company przy 2122 North Clark Street w Chicago, rankiem, w Dniu Świętego Walentego, 14 lutego 1929 roku, przez wynajętych killerów Ala Capone.
„Odczuwaliśmy mocne zaskoczenie, może nie tyle szok, co właśnie zaskoczenie” – wspomina Jan „Majami” Fabiańczyk, były policjant rozpracowujący warszawskie środowiska przestępcze na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych.
„Majami” zwraca również uwagę na inne ważne okoliczności zdarzenia:
Restauracja „Gama” na warszawskiej Woli stanowiła ich teren. Byli bardzo pewni siebie. Podczas obiadu w „Gamie” ktoś ich obserowował, ktoś wiedział, że oni tam będą, ktoś miał wtyczkę w ich gangu. Mieć wtyczkę w konkurencyjnej grupie przestępczej nie było zresztą zbyt trudno. Jeżeli spotykali się przedstawiciele jednej frakcji z danej grupy, to od strony operacyjnej takie spotkanie nie przedstawiało dla nas dużej wartości, bo oni przecież spotykali się często. Wszystkie grupy przestępcze i tak były objęte całodobową inwigilacją.”
- Co w tej tragicznej historii mogło zagrać na niekorzyść wołomińskich bossów? Dlaczego, mimo konfliktów w grupie z Karolem S., nie wzmogli czujności. Przypomnijmy, że niedługo przed zamachem w „Gamie” eksplodowała bomba pod autem „Klepaka”, a w wyniku porachunków z ludźmi „Karola” śmierć ponieśli między innymi gangster, Krzysztof K., ps. „Baniak” oraz Piotr W., ps. „Kajtek”.
- Pamiętajmy jeszcze o jednej rzeczy, manowicie, że „Lutek” i „Maniek” należeli do przedstawicieli kryminalistów „zasadowych”, tak jak „Pershing”. Natomiast w tamtych czasach już niewielu „zasadowych” działało na mieście. „Maniek” i „Lutek” żyli jeszcze historią, zasadami, nietykalnością, lojalnością, a to się już wtedy kończyło. Oni natomiast wywodzili się jeszcze z pokolenia „zasadowej recydywy”
- Jakie dalsze konsekwencjie miała masakra w „Gamie” i czego obawiali się najbardziej policjanci walczący ze zorganizowanymi grupami przestępczymi?
- Po „Gamie” położono większy nacisk na bezpieczeństwo zwykłych policjantów. Bardziej przymknięto oko na używanie broni przez policję. Kazali nam chronić przede wszystkim własne życie. Po 1999 roku zaczęło działać więcej patroli operacyjnych, czyli więcej tak zwanych „wywiadowców” poszło w miasto. W jednym z serwisów informacyjnych ówczesny rzecznik policji, komisarz Dariusz Janas instruował, jak powinni postępować świadkowie zamachów, aby nie ucierpieli cywile, osoby postronne. Liczyliśmy się z tym, że po takiej rzezi może nastąpić odwet i to spektakularny. I nie cichy, tylko wywalą gdzieś coś w powietrze albo przeprowadzą egzekucję w miejscu publicznym.” podsumowuje „Majami”.
Istotnie, jeszcze przez kilka kolejnych lat ulice Warszawy stanowiły arenę licznych aktów gangsterskich porachunków, tudzież egzekucji.
Wraz z rocznicą strzelaniny w „Gamie” przypominamy o odcinku „Kroniki Zbrodni” pt. „Prawdziwy Wołomin”, gdzie skupiliśmy się na temacie tzw „gangu wołomińskiego”. Co ciekawe – przeprowadziliśmy wywiad z policjantem, który przyjechał jako pierwszy na miejsce zdarzenia.